Recenzja filmu

355 (2022)
Simon Kinberg
Jessica Chastain
Penélope Cruz

Wcale nie tak odlotowe agentki

Trudno zaangażować się w historię, w której banał i naiwność towarzyszą nam przez cały seans.
Od jakiegoś czasu (rozpoczęcia akcji #metoo?) Hollywood coraz usilniej stara się udowodnić swoją inkluzywność na wszystkich możliwych frontach, szczególnie jeśli chodzi o obecność kobiet w świecie filmu. Jeśli jedną z przyjętych strategii ma być bezrefleksyjne umieszczanie bohaterek w fabułach i gatunkach powszechnie kojarzonych z "tradycyjnie męskim" kinem, to "355" staje się doskonałym przykładem (nie)efektywności tego rodzaju praktyk.


Agentka 355 to faktyczna postać z czasów amerykańskiej wojny o niepodległość. Była jedną z pierwszych kobiet działających dla wywiadu Stanów Zjednoczonych, a jej dokładne personalia pozostają do dziś nieznane. Twórcy "355", opowiadając o losach współczesnych tajnych agentek, odwołują się więc wprost do historii kobiecych doświadczeń i wpisują w dość popularny ostatnio trend tworzenia filmów w nurcie "girl power". Czym jest jednak "siła kobiet" dla Hollywood? To przepisywanie sprawdzonych tytułów dla kobiecej obsady ("Ocean’s 8"), solowe przygody znanych superbohaterek ("Wonder Woman", "Czarna Wdowa") czy tworzenie dziewczyńskich gangów rozprawiających się z całym złem tego świata ("Aniołki Charliego", "Ptaki nocy").

"355" należy właśnie do tej ostatniej kategorii. Oto w obliczu zagrożenia zupełnie nowym rodzajem śmiercionośnej broni piątka agentek z różnych wywiadów musi połączyć siły wbrew rozkazom swoich przełożonych. Być może jest to pomysł na całkiem niezły film, ale taki potrzebuje ciekawej fabuły, a "355" nie stara się wyjść poza gatunkowe ramy ani o krok. Trudno zaangażować się w historię, w której banał i naiwność towarzyszą nam przez cały seans – zabójcza technologia zagrażająca istnieniu ludzkości to coś w rodzaju przerośniętego pendrive’a kontrolującego cały Internet, główny antagonista pomstuje na sprzeciwiające mu się "baby" (co brzmi trochę jak znana kwestia z animacji ze Scooby-Doo "Wszystko by mi się udało, gdyby nie te wścibskie dzieciaki!"), a grupa elitarnych agentek, choć wykrada dane obcych wywiadów, nie umie odblokować telefonu.

Skoro niekoniecznie fabuła, to pewnie obsada mogła uratować "355" od całkowitej klapy. Jessica Chastain (zdobywczyni Złotego Globa, tak chwalona ostatnio za rolę w "Scenach z życia małżeńskiego"), Lupita Nyong'o (laureatka Oscara!), Diane Kruger i Penélope Cruz (topowe europejskie aktorki robiące karierę w Hollywood) i wreszcie Bingbing Fan (znana z azjatyckich blockbusterów) – zebranie takich nazwisk w jednym filmie powinno być przecież gwarantem jakości. Przykro mi, ale nie liczcie na znakomite aktorskie pojedynki. Nie potrzeba ściągać na plan Chastain i Kruger, by wygłosić kilka komunałów o tym, jak trudne dzieciństwo wpływa na problemy z zaufaniem w dorosłym życiu. O wiele bardziej interesujące okazują się sceny, w których aktorki serwują typowe "mordobicie" w stylu Jasona Stathama.
 

Czy jest to jednak wina samych aktorek? Wróćmy do scenariusza, w którym wszystkie postacie zostają sprowadzone do mało oryginalnego stereotypu. Brytyjka to stonowana pani profesor, Niemka to harda chłopaczara, a roztrzepana Kolumbijka rozbraja mężczyzn swoim urokiem. "355" niby ma opowiadać o kobiecej sile, ale jego twórcy zdają się nie widzieć, w jak karykaturalny sposób kreślą swoje bohaterki. Obowiązkowym elementem fabuły są tu złamane serce, zemsta z pomocą przyjaciółek, elegancka gala (tak, by można było zaprezentować seksapil bohaterek w wieczorowych sukniach) i gadżety przypominające ekwipunek "Odlotowych agentek" (kamery w biżuterii i łączność w kolczykach).

Istnieją dobre filmy akcji, dobre filmy z kobiecą obsadą i dobre filmy spełniające obydwa te kryteria. "355", próbując schwytać dwie sroki za ogon, zostaje z niczym. Pod względem intrygi szpiegowskiej to nawet nie solidny średniak, bo trudno bronić tak infantylnego scenariusza (agentki działają w podziemiu, ale Cruz co chwile prowadzi beztroskie wideorozmowy z rodziną). Relacje między bohaterkami, dialogi, psychologia postaci – wszystko jest tu tak płytkie, że scenariusz sprawia wrażenie pisanego na kolanie. I nawet gwiazdorska obsada nie pomaga, gdy bohaterki składają się z kilku gatunkowych kalek. 
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones